czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział VII

30 lat później, układ Pailiven, planeta Estre

Argos świętowało. A zaledwie trzy dni temu toczyła się tutaj walka o miasto. Jednak stolica Estre poddała się po zaledwie ośmiu godzinach. Mieszkańcy Argos nie mieli dość sił i sprzętu, żeby sprostać siłom Sojuszu. Ich decyzja była co najmniej słuszna. Tirren uważał, że nie mają się z czego cieszyć. Ale to było tylko jego zdanie, w dodatku pominięte przez wszystkich. Co prawda Argos było dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym zdobytym miastem w układzie, ale i tak dowódca uważał, że świętowanie przez dwa dni to duża przesada, zwłaszcza, że żołnierze wcale nie zamierzali kończyć. Posłuchał jednak innych dowódców i dał żołnierzom spokój. Przynajmniej na razie. Odwrócił się do stojącej za nim Arii.
- Patrz jak świętują. Boję się pomyśleć co będzie jak zdobędziemy tysięczne miasto. - Aria uśmiechnęła się.
- Nie marudź. Zasłużyli. Na razie skupmy się na robocie. - Tirren wzruszył ramionami. Była godzina trzecia trzydzieści, co oznaczało, że mieli jeszcze pół godziny do spotkania. Niezbyt legalnego - dodał w myśli. Niedawno dostał dziwną ofertę wymiany. Różniła się tym, że zamiast broni wymieniali się ludźmi. Skontaktował się z nimi nowy przywódca formacji zwanej Cieniami - Keve. Chciał wymienić dwóch przebywających w więzieniu Sojuszu dowódców na dwóch innych, pochodzących z ich więzień. Była to dość uczciwa wymiana, dlatego też Tirren się zgodził. Jednak w statucie prawa obu stron było to zabronione, więc działali potajemnie. Specjalnie wybrali godziny, żeby na ulicach nie kręcili się ludzie. Jednak trochę nie docenili świętujących - wcale nie zamierzali się rozejść. Jak stwierdził jeden z więźniów, nie było wielkiej różnicy między nocą a dniem. Trochę przesadzał, ale ludzi i tak było za dużo żeby przejść niezauważenie. Wkrótce usłyszał głos podchodzącego pilota. On był ostatnią osobą z trójki która wiedziała o przekazie.
- Co robimy ? Niezauważalnie na pewno nie przejdziemy, a jeśli ktoś zauważy że prowadzimy więźniów na pewno się tym zainteresuję. Boję się myśleć co będzie jak ich rozpoznają. W końcu są dość... znani. - Tirren zastanowił się chwilę. Warunki wymiany były dość ciężkie, bo Keve zażądał jednych z największych wrogów sojuszu. Ale w zamian za to zyskiwali dwóch innych znanych i doświadczonych dowódców. Byli to : Angei Faleklav oraz Nike Beltini zażądani przez przywódcę Cieni oraz Gravis Daladat i Darg Amneiz zażądani przez Tirrena. Wszyscy aktywnie walczyli w imię swojej frakcji i osiągali w tym niemałe sukcesy. Przy swojej aktywności zostali też pojmani.
- Rozwiąż ich. Przejdziemy przez miasto grupą, postaramy się aby nikt nie zauważył, że to więźniowie. Daj im to do zrozumienia. - Tirren odwrócił się w stronę miasta. Miał jeszcze chwilę czasu. Przypomniał sobie o wydarzeniach i dokonaniach, jakich ich floty dokonały przez ostatnie dni. A było tego sporo. Zaraz po ataku na Tyrię, floty Łotrów, Jutrzenki, Szponów i Tristanów ( nazwa wzięła się od trzech stanów założycielskich, a że została nazwana w gwarze Sejnickiej bardzo przypominała pewne imię ) przerzuciły działania na Pailiven. Na początku szło im ciężko. Była to droga przez mękę. Musieli polegać na szybkich atakach i podchodach, ponieważ floty układu były wciąż aktywne. Jednak doświadczenie i wyposażenie połączone z lepszą organizacją, sprawiały, że na większości bitew mieli zapewnioną przewagę liczebną. Gdy zajęli sporą część układu przeszli do działań bardziej jawnych. I na tym kroku byli już na teoretycznie wygranej pozycji. W praktyce było niewiele gorzej, choć w tej walce stracili parę kluczowych miast i pozycji. Jednak w porównaniu z tym co zyskali to było nic. Szybko się zrehabilitowali, i takim sposobem zajęli już trzy czwarte całego układu. Atakowali cały czas, aż dotarli tutaj - do stolicy Estre, miasta Argos. Miasto było przez wielu uważane za najpiękniejsze na świecie, więc Tirren wysłał najpierw emisariuszy, którzy mieli wymusić poddanie miasta. Jednak rada nie chciała tego przyjąć. A miasto musiało być zajęte. Jednak nawet ostro się broniąc, miasto długo się nie broniło. Gdy wojska flot wdarły się do górnego miasta, rada przestała się bronić. Biorąc pod uwagę sytuację była to mądra decyzja. Atak skończył się dwa dni temu. Od tej pory całe Argos - w większości atakujący - zaczęło świętować zwycięstwo.
- Są gotowi. Idziemy ? - Wojownik usłyszał głos pilota. Przytaknął i ruszył w stronę miasta.
    Spotkanie było zorganizowane w wieży obserwacyjnej, na przedostatnim piętrze. Niewielu miało tam dostęp ze względu na cenę wstępu. Dlatego też tam spotykali się obaj dowódcy. Tirren co prawdą nie był przywódcą - był tylko pomocnikiem, prawą ręką Liviera - ale Keve wybrał właśnie jego, ponieważ Livier był na drugim końcu galaktyki odkrytej. To jakieś dwa miesiące drogi, a na to przywódca Cieni nie chciał sobie pozwolić. Chociaż możliwe, że zaważył tutaj też drugi czynnik. Mianowicie Livier nigdy nie zgodziłby się na taką wymianę.
   Po chwili dotarli do bramy. Strażnicy, gdy tylko zobaczyli swojego dowódcę unieśli ręce na powitanie. Nawet nie chciało im się robić kontroli. Tirren szedł dalej. Szli przez środek miasta, a mimo to nie rzucali się w oczy. Jednak nikogo to nie powinno dziwić, w końcu połowa z nich była przynajmniej w stanie nietrzeźwości. Wojownik skrzywił się. W końcu to byli jego żołnierze. Jednak wiedział, że jego zadanie jest ważniejsze. Szedł dalej, nie oglądał się za siebie. Spojrzał po otaczającym go mieście. Wysokie budynki, mało dekoracji, mało koloru. Tak prezentowały się dzielnice stolicy. Nazwa Argos, w języku mieszkańców " Piękno" zupełnie tutaj nie pasowała. Jednak miasto miało ogromny budżet i organizowane były tutaj imprezy, koncerty oraz różne rodzaju igrzyska sportowe. Przynajmniej do czasu wojny, kiedy to kontrolę nad miastem przejęli Kensheilczycy. Wtedy miasto było jednym z wielu miast produkującym broń, pancerze, niekiedy nawet myśliwce. I teraz też takie będzie - pomyślał Tirren. To było naturalne. Przejęte przez nich miasta nie mogły nic innego zaoferować. W końcu dotarli do wieży. Jako dowódcy nie musieli płacić, więc przepuszczono ich bez problemu. Na posterunku obecny był tylko jeden strażnik. Przeszli przez parter i wsiedli do windy. Po chwili dotarli na piętro pięćdziesiąte czwarte. Tirren odwrócił się do Arii.
- Który pokój ? - Zapytana wskazała drzwi na prawo od nich.
- Trzysta piętnasty. -  Wojownik pokiwał głową i ruszył w stronę wskazanych drzwi. Numer się zgadzał. Tirren odetchnął jeszcze raz, po czym wszedł do sali.
  Gdy otworzył drzwi czekał tam na niego wysoki mężczyzna. Ubrany był w czarny pancerz, chociaż niepełny. Nie miał osłony głowy. łatwo można było stwierdzić, że to Keve.
- Tirren. -  Adresat pozdrowienia zauważył, że przywódca Cieni ma dość niski głos.
- Keve. - Nie wyciągnął dłoni do przeciwnika. Spotykali się w interesach, nie dla przyjemności. W jednym z kątów pokoju stali dwaj mężczyźni. Nie odzywali się, podobnie jak więźniowie Tirrena. To było częścią umowy, każdy z przywódców chciał załatwić tą sprawę jak najszybciej. Wojownik kontynuował wypowiedź. - To co teraz robimy jest zabronione przez kodeksy naszych frakcji. Załatwmy to jak najszybciej. -  Przywódca Cieni pokiwał głową. Gestem nakazał swoim więźniom wyjście z kąta. Gdy byli na środku pokoju, dowódca rozpoznał w nich Gravisa i Darga.
- To oni. Swoich też rozpoznaję. Tyle powinno wystarczyć do przekazu, tak ? - Tirren pokiwał głową.
- Tak. Won mi stąd. - Keve z uśmiechem poszedł do wyjścia. Za nim poszli także Angei i Nike. - Tylko nie dajcie się złapać. Nie zamierzam was ratować. - Keve zaśmiał się krótko.
- O mnie się nie martw. - Wyszedł z sali. Tirren obrócił się do Gravisa i Darga. Uśmiechnął się szeroko.
- Wreszcie ! Dobrze was widzieć, po tylu latach. - Dawni więźniowie także się zaśmiali. Jeden z nich uścisnął dłoń Tirrenowi, drugi uściskał go. Znali się od bardzo dawna, Darga Tirren znał prawie od urodzenia, a Gravisa poznał tuż przed wojną w Tyrii. - Dobra, skończmy już to powitanie. Chętnie bym powspominał dawne czasy, ale mam jeszcze trochę spraw do zrobienia. Mój pilot, Harey oprowadzi was po mieście i flocie. - Mężczyźni pokiwali głowami.
W każdym razie - cieszę się że żyjesz. - Powiedział to Gravis. Darg nie mógł tego powiedzieć, bo miał wycięte struny głosowe. Z trudem mógł szeptać. Pokazał parę znaków Gravisowi. Towarzysz uśmiechnął się i kontynuował. - Gravis też się cieszy. - Tirren pokiwał głową. Po chwili podszedł do pilota.
- Harey, zostawiam ci ich. Oprowadź ich po mieście, potem zaprowadź ich do jakiegoś hotelu. Wiesz co robić. - Pilot pokiwał głową. Wojownik po chwili wyszedł z pokoju. Zjechał windą na dół i udał się do pobliskiego hotelu, gdzie miał wynajęty pokój. Wszedł do pokoju i od razu zasnął na łóżku. Miał jeszcze dużo pracy, i to dokładnie tej nocy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz