poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział VI ( część I )

Jechali jeszcze prawie pół godziny. Wkrótce dotarli do okopów przed Lokalizatorem. Było dość ważne miejsce w budowie miasta, więc obok niego w promieniu pół kilometra nie było żadnego budynku. Szarża przez otwarte pole była zabójcza. Gdy podzielił się tą myślą ze strategiem, ten odpowiedział tylko.
- Dostałem tylko strzępki informacji. Nie wiem co będzie dalej, ani jak to zrobimy. - Tirren wzruszył ramionami - już dojeżdżali na miejsce, zaraz mieli się wszystkiego dowiedzieć. Wkrótce ujrzeli pierwszych żołnierzy. Jeden z nich wskazał Geledianowi uliczkę na lewo od nich. Strateg wjechał w nią i zaparkował pojazd paręnaście metrów dalej. Oboje zsiedli z motoru i poszli w stronę umocnień. Okopy były wykonane dość profesjonalnie jak na strefę wojny. Fragmenty murów i skał były złączone ziemią i błotem. Ten drugi surowiec był używany rzadko, praktycznie tylko w połączeniach. Może to dlatego, że nie było go wiele. Pod osłoną zgromadzili się żołnierze - prawie dziesięć tysięcy. Niektórzy prowadzili ostrzał, większość szykowała się do szarży. Geledian ściągnął hełm. Tirren od razu zauważył paskudną szramę zaczynającą się na szyi, a kończącą obok prawego ucha. Skrzywił się nieco, bo wyglądało to paskudnie.
- Gdzieś ty sobie to zrobił ? - Geledian dotknął rany.
- W walce z jednym żołnierzem. Zapomniałem trochę jak się walczy. Dobrze by było gdybyś dał mi kilka lekcji jak z tego wyjdziemy.  - Ostatnie zdanie przeciągnął w westchnienie. Tirren był mistrzem w walce wręcz, więc nic dziwnego, że strateg prosił go o pomoc. Tirren spojrzał na prawo. Podchodziły do nich dwie kobiety. Obie skłoniły głowę, po czym jedna z nich, wyższa i mocniej zbudowana powiedziała donośnym głosem.
- Panowie. Dostaliśmy rozkaz od Liviera. My urządzimy małą dywersję którą poprowadzi Geledian. Tirren poprowadzi mniejszą grupę, która będzie miała za zadanie wysadzić ładunki w dwóch miejscach budynku. Musimy zniszczyć Lokalizator, bo na razie jest pod ich kontrolą. Generale - Kobieta zwróciła się do Tirrena - to jest Aileen, dowódca oddziału saperskiego. Ona pokieruje akcją, ty będziesz ją chronił. - Wojownik zmarszczył brwi.
- Zaraz, zaraz, ja mam chronić cały oddział ? - Kapitan spojrzała na niego czujnym wzrokiem, po czym odpowiedziała.
- Nie, ty będziesz chronił Aileen. Reszta jest zdana na siebie. - Tirren pokiwał głową parę razy.
- Rozumiem. Kiedy atakujemy ? 
- Za piętnaście minut. Zostawiam was razem, Aileen spróbuje ci wytłumaczyć gdzie macie podłożyć ładunki i do czego będziesz potrzebny.  - Kapitan ukłoniła się i razem ze strategiem odeszła w stronę umocnień. Aileen spojrzała na Tirrena wskazując mu ręką na umocnienia.
- Przejdźmy tam, stąd nie widać budynku. - Tirren pokiwał głową i poszedł za towarzyszką w stronę okopów. Tuż przy okopach położyli się płasko przy ziemi. Aileen pokazała mu potężny budynek na środku wzgórza.
- Musimy umieścić tam dwa ładunki : jeden od wschodniej strony, drugi od przeciwnej. Z map wynika, że mniej więcej w tych miejscach znajdują się generatory. Jeśli je uszkodzimy padnie całe zasilanie Lokalizatora. Mamy trzy ładunki, w tym dwa posiadam ja. Ufam, że z twoimi umiejętnościami uda nam się to zrobić. - Tirren pokiwał głową. Był jednym z najlepszych wojowników w galaktyce, ale na tym spotkaniu z pewnością byli lepsi od niego. Mógł mieć tylko nadzieję, że niewielu z nich dołączyło do Kenscheilczyków. Wiedział, że sporo zależy od jego  działalności w tej akcji i nie chciał tego zepsuć. Właściwie to nie mógł, poprawił się w myślach.
- Oby. Wytłumacz mi jeszcze jedno - jeśli zniszczymy Lokalizator, to czy nie wyjdzie to nam na gorsze ? Przecież to nasza linia obrony - załamywanie sieci statkom lądującym wokół miasta. - Już w czasie jego wypowiedzi specjalistka kręciła przecząco głową
- Za długo by tłumaczyć... W każdym razie, jeśli zniszczymy ten obiekt pozostanie nam druga linia obrony. W mieście znajduję się podobny obiekt do tego, ale aktywuje się dopiero po zniszczeniu Lokalizatora. Można go włączyć, ale złamanie zabezpieczeń zajęłoby za dużo czasu. A sygnału potrzebujemy natychmiast. - Tirren ponownie pokiwał głową.
- Chyba rozumiem. Ja mam chronić tylko ciebie, tak ? 
- Tak. Chodźmy już, chyba zaczynają atakować. - Aileen poszła w stronę uformowanych szeregów. Wojownik szybko ruszył za nią. Po chwili dotarli w okolice środka formacji, gdzie na czele spotkał Gelediana. Aileen szła dalej, i z tego co widział dołączyła do małej grupki paręnaście metrów od niego. Tirren podszedł do przyjaciela.
- Jak sytuacja ? - Geledian odwrócił się zaskoczony. Gdy zobaczył wojownika wzruszył ramionami.
- Beznadziejna, jak zawsze. Mają prawie dwukrotną przewagę liczebną i wsparcie przynajmniej czterech fregat. Im szybciej wykonacie swoje zadanie tym mniej nas polegnie. Tylko bądź ostrożny. Przydasz się jeszcze później. - Tirren uśmiechnął się w duchu.
- Ty też uważaj. Zniszczymy ten budynek w mgnieniu oka. - Spojrzał w stronę oddziału specjalistki. Aileen rozglądała się za nim, widać było, że była trochę podenerwowana. - Czas na mnie. Do zobaczenia później. - Ruszył szybko do specjalistki. Ta zauważyła go, ale nie powiedziała ani słowa. Tirren spojrzał na umocnienia wroga. Budynek nie był wielki, miał co najwyżej trzydzieści metrów szerokości i dwa wysokości, chociaż istniała możliwość, że budynek był częściowo pod ziemią. Dużo większy problem stanowiły potężny okopy, które ciężko będzie przekroczyć. Strażników było sporo, ale na pewno nie były to wszystkie siły przeciwnika. Reszta musiała kryć się za okopami. Jedynym miejscem w miarę możliwym do przejścia była przestrzeń przed budynkiem. Nie była użyta do okopów, zapewne Kenscheilczycy nie mieli czasu na zrobienie dodatkowych umocnień. Przestrzeń przed budynkiem była czysta, jedną z reguł miasta było nie zakładanie domów przed budynkami strategicznymi. Lokalizator stał też na wzgórzu, ale różnica wysokości była nie większa niż dwadzieścia metrów. Odwrócił się do oddziału.
- Musimy się dostać na środek budynku. Tam przejdziemy dalej i podłożymy ładunki. - Tirren widział, że oddział zrozumiał polecenie, ale nikt nie powiedział tego głośno. Najpewniej tak jak inni żołnierze obwiali się walki.
- Gotowi... teraz ! - Geledian nie zwlekał z natarciem. I dobrze, bo przygotowania trwały już około pół godziny, czyli o wiele za długo. Aileen z drużyną podążyli trzecią linią, tuż przed trzonem ataku. Dostali ostrym ostrzałem od obrońców, ale kontynuowali natarcie. Tirren zaklął. Stracili za dużo ludzi jak na pierwsze starcie. Geledian też to dostrzegł. Od razu zmienił typ natarcia. Wypuścił pierwsze sześć szeregów do przodu, a resztą zakręcił na boki, skąd mogli prowadzić swobodny ostrzał na pozycje nieprzyjaciela. Tirren pobiegł z drugim szeregiem. Wysunął się tym przed grupę, ale nie spuszczał z nich oka. Wkrótce dotarli do szeregów wroga. Ciężko było przejść przez okopy, więc wojownik przybliżył się bardziej do środka budynku. Kątem oka widział, że Aileen podąża za nim. Kensheilczycy zdołali już uformować sprawny szereg z żołnierzy. Mieli tylko broń do walki wręcz. Tirren skrzyknął walczących koło siebie ludzi i razem uderzyli na wrogie jednostki. Wojownik zrobił trzy kroki, o czym skoczył z przygotowanym do starcia mieczem na przeciwnika. Nieprzyjacielskiej formacji po chwili już nie było. połowa leżała martwa, a reszta wycofała się do swoich szeregów. Kątem oka zauważył stojącą niedaleko Aileen. Podszedł do niej i pokazał na prawą część budynku.
- Możemy zacząć od tamtego miejsca ? Czy też są jakieś przeciwwskazania ? -  Aileen pokręciła głową.
- Możemy zacząć gdzie chcemy, byleby zrobić to szybko. - Tirren pokiwał głową. podbiegło do oddziału który pomógł mu przedostać się przez szereg Kensheilczyków. Pokazał im  miejsce w którym mają podłożyć ładunek i wytłumaczył co maja robić. Jeden z żołnierzy, najwidoczniej najwyższy rangą wśród oddziału przytaknął. Tirren ruszył na prawą stronę budynku. Walki nadal trwały, ale przeniosły się trochę dalej od okopów. Podłożenie pierwszego ładunku nie było problemem. Dał znak Aileen, po czym ruszył we wskazane wcześniej miejsce. Jeden z grupy specjalistów zaczął podkładać materiał wybuchowy. Po trzydziestu sekundach skończył. Nie było żadnych problemów. Tylko jeden z przeciwników zauważył oddział i rzucił się w walkę ze strażnikiem, ale po paru ciosach padł martwy na ziemię. 
- Ja wam idzie ?! Cholera, nie mamy czasu i ludzi, żeby to długo utrzymywać.  - Dość łatwo można było się połapać kto jest nadawcą wiadomości. Był to Geledian. Tirren chciał już odpowiedzieć, ale Aileen go uprzedziła. Najwidoczniej wiadomość słyszała cała grupa.
- Potrzebujemy jeszcze trzech minut. Potem możemy się ewakuować. - Strateg westchnął. Nie odpowiedział, bo nie musiał. Wszyscy dobrze wiedzieli o co mu chodzi. Przedarli się do drugiego miejsca, ale tam sytuacja nie był najweselsza. Kensheilczycy mieli dużą przewagę. Aileen zaczęła podkładać ładunek, a reszta wyciągnęła broń i podeszła do Tirrena i jego oddziału. Mieli o wiele więcej roboty niż wcześniej, dotarło do nich ponad pięćdziesiąt osób. Po atakach z oddziału Tirrena zostało już tylko czterech ludzi. Aileen skończyła podkładać ładunek. W tym momencie jeden z Kensheilczyków zaskoczył Tirrena silnym i szybkim cięciem w prawe ramię. Zaatakowany próbował zablokować cios mieczem, ale siła ciosu wytrąciła go z równowagi. Zachwiał się, ale nie upadł. Napastnik znowu zaatakował, tym razem posłużył się zgrabną fintą. Tym razem wojownikowi udało się odskoczyć. Z półobrotu zaatakował w lewe ramię atakującego, który z łatwością zablokował uderzenie i wyprowadził szybki kontratak. Tirren ponownie uskoczył i wyjął mały nóż, którego używał zazwyczaj do bloków. Nie był mu potrzebny w pojedynkach z większością przeciwników, ale ten wiedział co robić z mieczem. Kolejny atak Kensheilczyka wymierzony był w prawe ramię strażnika. Tirren zablokował cios mieczem i wyskoczył z nożem celując w szyję napastnika. Ten w ostatniej chwili zdołał odskoczyć, ale nóż Tirrena zranił go w mostek. Niestety za płytko żeby wyrządzić jakieś trwałe szkody. Tirren szybko zadał mu jeszcze jeden cios, tym razem w prawą dłoń. Nie udało mu się. Napastnik zorientował się gdzie ma paść następny cios i odbił miecz Tirrena jednocześnie wyprowadzając kontratak. Tirren zablokował cios nożem, po czym okręcił się o sto osiemdziesiąt stopni i wbił miecz w brzuch Kensheilczyka. Napastnik padł martwy na ziemię.
- Podłożyliście to cholerstwo ? - Na pytanie stratega tym razem odpowiedział Tirren.
- Tak. - Geledian odetchnął z ulgą. Tym razem wydał komunikat dla wszystkich.

- Dobra, uciekamy stąd ! Szybko ! -  Tirren obejrzał się za siebie. Aileen była już w połowie drogi do ich okopów. Tirren nie marnował czasu i pobiegł za nią. Gdy dotarł do ich okopów obejrzał się za siebie. W sam raz żeby zobaczyć eksplozję. Nie miał jednak za wiele czasu na podziwianie swojego dzieła. Zauważył podchodzącego do niego Gelediana.
- Piękna robota. Ale teraz mamy inne zadanie. Musimy przeprowadzić ewakuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz